Rekomendacje Mistrzów
09:15Na etapie 12 lat pracy miałam przyjemność i zaszczyt spotkać Artystów, którzy zechcieli być tak hojni i przejść kilka kroków na drodze do poznania mojej własnej wrażliwości artystycznej. Niektóre podróże były tylko akcentem lub nagłym zwrotem kierunku, inne trwały dłużej, a urwały się nagle i na zawsze. Nie zmieni to faktu, że warto mi było zdobyć trzy wykształcenia w ciągu siedmiu lat, niektóre równocześnie, w indywidualnym toku, mieszcząc sześć lat w czterech... a wszystko po to, by doszło do spotkań z czterema szerokimi i niesamowicie wrażliwymi umysłami. Każdy z nich z osobna był na tyle szczodry, by na koniec podróży zostawić mi list - co o tym wszystkim sądzi.
Fotografii Marty nie ogląda się.
Fotografie Marty się słyszy. Rozwibrowane gestem dłoni przyłożonej
do instrumentu, pędzone siłą oddechu nie zatrzymują chwili, która
ma być chwytana, lecz wytwarzają nową dynamikę obrazu-dźwięku,
jakiegoś "fototonu" - rzekłbym. Fantasmagoria, którą
opisał dla fonemów Arthur Rimbaud, nadając kolor kolejnym
samogłoskom, zyskuje tu dynamiczny wymiar zjednywania barwy i
dźwięków jako duchowych mocy istnienia. Wspólnym
źródłem tych energii jest wyrażalne tylko przez ruch - światło. Światło w tych fotografiach jest metaforą istnienia: samo do siebie należy, choć jednocześnie wydobywa istotę twórczego ruchu,
którym jest dźwięk przedstawiający się jako obraz.
W tym sensie fotografie tworzone przez Martę Ignatowicz-Sołtys mają walor teatralny w wymiarze pierwotnego rytu przemiany brzmienia głosu (głosu instrumentu i człowieka jako instrumentu) w prezentujący się naszym oczom obraz. Dzieje się tak nie w przestrzeni jakiegoś wirtualnego laboratorium elektroniki, ani nie w przestrzeniach techniki cyfrowej i grafiki komputerowej, ale w żywej przestrzeni emocji muzyka i fotografa, w wielokrotnych poszukiwaniach nowych punktów widzenia, podobnych do uporczywych prób wydobywania poszukiwanego dźwięku instrumentu muzycznego. Jest w tych fotografiach świat przedstawiany in statu nascendi, świat w momencie powstawania, poruszający się jeszcze w misternie ustawianym świetle, dzięki czemu kolor i faktura ruchu (nie instrumentu lub ciała muzyka) przyjmują postać istnienia w czasie - co właściwe muzyce i w dynamicznej przestrzeni - co jest cechą malarstwa.
Włodzimierz Szturc
źródłem tych energii jest wyrażalne tylko przez ruch - światło. Światło w tych fotografiach jest metaforą istnienia: samo do siebie należy, choć jednocześnie wydobywa istotę twórczego ruchu,
którym jest dźwięk przedstawiający się jako obraz.
W tym sensie fotografie tworzone przez Martę Ignatowicz-Sołtys mają walor teatralny w wymiarze pierwotnego rytu przemiany brzmienia głosu (głosu instrumentu i człowieka jako instrumentu) w prezentujący się naszym oczom obraz. Dzieje się tak nie w przestrzeni jakiegoś wirtualnego laboratorium elektroniki, ani nie w przestrzeniach techniki cyfrowej i grafiki komputerowej, ale w żywej przestrzeni emocji muzyka i fotografa, w wielokrotnych poszukiwaniach nowych punktów widzenia, podobnych do uporczywych prób wydobywania poszukiwanego dźwięku instrumentu muzycznego. Jest w tych fotografiach świat przedstawiany in statu nascendi, świat w momencie powstawania, poruszający się jeszcze w misternie ustawianym świetle, dzięki czemu kolor i faktura ruchu (nie instrumentu lub ciała muzyka) przyjmują postać istnienia w czasie - co właściwe muzyce i w dynamicznej przestrzeni - co jest cechą malarstwa.
Włodzimierz Szturc
Prof.
dr hab. Włodzimierz
Szturc - Historyk teatru i dramatu, znawca literatury XIX wieku,
badacz kultur starożytnych i rytuałów plemiennych. Zajmuje
się zagadnieniami antropologii kulturowej i światem wyobraźni
twórczej.
Muzyczne fotografie
Marty Ignatowicz są absolutnie wyjątkowe.
Cechuje je głębokie zrozumienie materii muzycznej . Do tego nie
wystarczy być profesionalnym fotografikiem, trzeba być samemu
artystą muzykiem, który zna brzemię zmagania się z procesem
tworzenia. Dopiero mając
tę wiedzę, można w pełni oddać magiczny klimat i nastój
muzyki.
Marta dysponuje taką
wiedzą i specyficzną, rzadko spotykaną, wrażliwością. Dlatego
jej fotogramy oddają prawdę o tworzeniu
muzyki, są autentyczne i wyjątkowe w swoim rodzaju. Dotykają
trochę metafizyki, co jest tak
charakterystyczne dla muzyki, i co czyni ją magiczną.
Ważne
też jest to, że Marta, pomimo młodego wieku, już ma swój
oryginalny - i powiedziałbym nawet, że wyrażnie rozpoznawalny -
styl. A to w sztuce fotografii ( ale też każdej innej sztuce ) jest
najważniejsze.
Jarek Śmietana
Jarek
Śmietana - jeden z najważniejszych muzyków na polskiej
scenie jazzowej. Gitarzysta, kompozytor i bandleader. Autor ponad 200
utworów jazzowych.
„Obserwujemy okruch procesu, drganie
jednej struny w orkiestrze symfonicznej nadolbrzymów i mało tego,
bo wiemy – ale tylko wiemy, nie pojmując – że równocześnie
nad i pod nami, w strzelistych otchłaniach, poza granicami wzroku i
wyobraźni zachodzą krocie
i miliony równoczesnych przekształceń powiązanych ze sobą jak nuty matematycznym kontrapunktem. (...) Tu każda konstrukcja momentalna, z pięknem, które spełnienie znajduje poza granicami wzroku, jest współkonstruktorem i dyrygentem wszystkich innych współdzielących się, a one wpływają z kolei modelująco na nią.” Lem, pisząc Ocean, pozostaje trzeźwy i przejrzysty.
i miliony równoczesnych przekształceń powiązanych ze sobą jak nuty matematycznym kontrapunktem. (...) Tu każda konstrukcja momentalna, z pięknem, które spełnienie znajduje poza granicami wzroku, jest współkonstruktorem i dyrygentem wszystkich innych współdzielących się, a one wpływają z kolei modelująco na nią.” Lem, pisząc Ocean, pozostaje trzeźwy i przejrzysty.
Aksamit, heban i burbon najwyższej
próby. Zdjęcia Francisa Wolffa. Lubię do nich wracać, jak lubię,
po ciężkim dniu, wracać wieczorem do domu. (…) Na jednej z
fotografii Wolffa stoi młody John Coltrane. (...)
Lem zabrał mnie na brzeg Oceanu.
Coltrane pociągnął w głąb. Do ich ruchu Marta, zdjęciami serii
„MUSICA PICTURA ERIT”, wplotła własną transmisję. Przestaję
patrzeć na muzyków z przodu, czy z ukosa. Nie wgapiam się teraz i
nie słucham. Nie patrzę Wolffem w Coltrane’a ani Martą w
Kazimierza Jonkisza. Rezonuję. Rezonans traci mnie. Fala oddaje
falę. Fale zbierają się w krople herbaty po wieczerzy albo
burbonu. Przez fosforyzujące okno jestem widziany hebanowymi oczyma.
Łukasz Bieniek
Łukasz
Bieniek –
artysta malarz, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w
Krakowie
Marta Ignatowicz posiada kilka stron z
których da się ją poznać. Ja miałem możliwość widzieć ją ze
strony profesionalno-fotograficznej i ze strony ludzkiej. Przez dwa
lata obserwowałem z punktu widzenia pedagoga jej akceleryczne
rozwijanie i byłem z niej bardzo zadowolony. Nie uspokoiła się z
przeciętnością i musiała dążyć do doskonałości. Używała do
tego swoją twórczość, intuicje i doświadczenie nie tylko z
dziedziny fotografii.
Nie interesuje ją tylko strona
wizualna, ale poprzez swoje własne muzyczne doświadczenie, intuicje
i logiczne koncepcyjne myślenie dochodzi do wyników - obrazów
fotograficznych, które może intensywnie i szczegółowo odczuwać
większy krąg ludzi.
Wyraźnego koloru i często
abstrakcyjnej kompozycji używa umiejętnie nieprzypadkowo.
Albo inaczej, z
przypadkiem współpracuje tak, że na końcu powstaje zdjęcie
inspirowane rzeczywistością, mówiące czy bardziej śpiewające i
grające o muzyce i jej uczuciach. Myślę, że jest potrzebny pewien
dar, by umieć tak naturalnie i wrażliwie połączyć dwa rodzaje
sztuk. Dzięki Marcie mogłem muzykę zobaczyć, dziękuję.
Tomáš Agat Błoński
dr Tomáš Agat Błoński
– artysta fotografik, wykładowca na Akademii
Sztuk Pięknych w
Krakowie
0 komentarze